Ślady pod Krzyżem Południa. Wilk morski

with Brak komentarzy

Kapitana Nogi, poznałem podczas pewnej podróży na „koniec świata” pod Krzyżem Południa. Dowodził on jednym z największych statków rybackich, który był zakotwiczony w dużej przystani na wodach nazywanych „Cicha mowa”, pomimo że ciągle szalały na nich wszechwładne i śmiercionośne sztormy, a huk i hałas nie pozwalały na prowadzenie normalnych rozmów. W tych wodach miały swoje legowiska lub pożywiały się orki oceaniczne, foki, słonie i wilki morskie, które wiele razy podziwiałem w największym oceanarium Ameryki Południowej znajdującym się w San Clemente del Tuyu w Argentynie.

Podróż w świat

Podczas rozmowy ze mną ów dowódca powiedział, że pewnego dnia otrzymał list od swego przyjaciela marynarza, który mu donosił: „Tak się złożyło, że twój list otrzymałem w Wigilię Bożego Narodzenia. Był on dla mnie wielką radością, a poprzez swoją treść dodał mi otuchy i wiary w lepsze jutro. /…/ Otrzymałem propozycję wyruszenia w świat. Wspaniałość krajobrazów, które po raz pierwszy zobaczyłem zaparła mi dech, a podziw i myśl wznosiły się do Stwórcy. Spotkałem się z ludźmi, których styl życia podobał mi się. Każdy człowiek to ich brat. Żyją Bogiem na co dzień. To wszystko pociąga i fascynuje. Jestem z dala od domu, rodziny, bliskich – Ojczyzny. Napisałem do generała jednostki. Bardzo mi dziękował za to, że pisałem do niego, a ja Tobie dziękuję za to, żeś mi podsunął pomysł z tym napisaniem, już chyba takiego doradcy jak Ty nie znajdę – dziękuję”.

Moj przyjaciel – opowiadał dalej kapitan – wyruszył w świat. Ku zaskoczeniu wielu,  jego zachowanie i sposób komunikowania się nabrały cech wilka morskiego. Miał on legowisko na niedalekiej wysepce na wodach pod Krzyżem Południa, skąd robił częste wyprawy do przystani na wodach „Cicha mowa”. Podpływał pod statek z głową wzniesioną. Na widok osoby jakby stawał na baczność, nadymał się i denerwował. Toteż na każde pojawienie się kogoś, na każde jego słowo reagował rykiem i warczeniem. Ze względu na sposób komunikowania się żeglarze nadali mu przydomek „Pucha”. Popychany ślepą siłą dowodzenia, ukradkiem wdrapywał się na statek. Niedoświadczeni marynarze zbierali się by go podziwiać, nie zdając sobie sprawy z niebezpieczeństwa jakie im groziło. A ponieważ statek nie był dla niego właściwym miejscem do sprawnego poruszania się, szybko powracał do wód.  

Kiedy stał się „wilkiem alfa” jego niechwalebne wyprawy na statek stały się częstsze. Pewnego razu swoim wilczym głosem zdradzającym przynależność do świata przyrody, oznajmił żeglarzom: „Kapitan na waszym statku jest tylko rezydentem. Nic nie znaczy”.

 

Kapitan z „końca świata”

Kapitan, weteran szlaków z „końca świata” uczył sztuki pływania po morzu. Jego zamiłowaniem było kreślenie szlaków, by pozostawić wytyczone kierunki podróżowania młodym żeglarzom i by ich statki nie dryfowały po rozkołysanych wodach w nieznanym kierunku. Dla spełnienia swej pasji wykorzystywał każdą wolną chwilę i przeznaczał wszystkie swoje oszczędności. Nakreślone szlaki  uważał za najcenniejsze osiągnięcie, jakiego dokonał podczas swej życiowej przygody pod Krzyżem Południa.

Ale po tych słowach wilka morskiego poczuł się jak rozbitek. Kiedy wilk morski potwierdził mu, że musi opuścić statek, udał się pod Gwiazdozbiór Wielkiej Niedźwiedzicy i pozostał tam aż do jego śmierci. Nakreślone szlaki zostawił dla młodych żeglarzy. Ale nie odciął się od wód „z końca świata”. Ponadto zawsze ktoś go szukał i prosił o radę. Niestety statek pozostał bez kapitana. Trwający od kilku miesięcy nieprzejednany sztorm na wodach „końca świata” nie pozwalał nowemu kapitanowi przekroczyć granicy oddzielającej Ocean Spokojny od Oceanu Atlantyckiego i na wodach „Cicha mowa” pozostawić ślady pod Krzyżem Południa.

 

Ks. Z. Urbanik CSMA

 

Leave a Reply