Pomoc udzielona Dżesice na misji w Kamerunie

with Brak komentarzy

Mam obecnie taką dziewczynkę, która 3-ci rok chodzi do 1 klasy. Dzisiaj myłam jej głowę szarym mydłem. Głowę ma pokrytą białymi skorupami, a pod nimi… Ubranie jej wyglądało, jakby rok nie było prane. A ona pokryta jest ranami na ciele, chyba od bicia. Mieszka z niewidomym wujkiem, który ją bije. Gdy dziecko wraca ze szkoły, dom jest zamknięty. Błąka się po drodze. Dzieci mówią, że zjada nawet korzonki roślin. Często śpi na dworze, przy drodze. Wczoraj poszłam zobaczyć dom, w którym mieszka. Był zamknięty, wujka nie było. Obok stoi dom babci, ale podobnie, nie było jej, gdyż poszła na rynek. Nie mogę zrozumieć, dlaczego babcia nie daje jej jeść… Ponieważ dziewczynka bardzo słabo zna język francuski, kazałam dzieciom powiedzieć jej, w ich języku, aby codziennie przychodziła na misję, będę jej dawać posiłek. Wujek i babcia są protestantami. Ponoć trudno jest z nimi rozmawiać.  Wczoraj młodzież prała jej ubranie szkolne znanym ich sposobem, na kamieniu, gdyż nasza pralka nie uprała dobrze, było tak brudne. W niedzielę Dżesika przyszła na misję w ubraniu, które jej podarowałam. Otrzymała posiłek i lekarstwa. Poszła ze mną do kościoła; wujek jej pozwolił. W naszym kościele była 1-szy raz. Przyglądała się obrazom na ścianie, była bardzo uważna. Na jej twarzy pojawił się promyk szczęścia. Siedziała między dziećmi i nikt się od niej nie odsuwał. Po Mszy św. przyszła na misję, bawiła się z dziećmi, jadła, wrócił jej apetyt. Później ją umyłam, zgoliłam włosy, natarłam głowę aloesem, maścią, ciała nasmarowałam kremem. Moczyłam ją w misce dwukrotnie. A jej spodobało się siedzenie w misce. Mówiła, że nie pamięta kiedy się myła. Zacerowałam jej szkolny mundurek. Gdy dzieci zobaczyły, że zajmuję się Dżesiką, zbiegły się i podglądały, pootwierały ze zdziwienia buzie i dziwiły się, że ją przytulam. Mówili mi, że wszyscy ja popychają, biją w szkole i we wsi. Powiedziałam im, że słabych otacza się szczególną troską i życzliwością. I tu nowość: Dżesika, która jeszcze  w ubiegłym tygodniu była pogardzana przez rówieśników, dziś jest w centrum zainteresowania, każdy chce jej pomagać, uczyć. Gdy poprosiłam wychowawczynię w szkole czy nie przychodziłaby do Oratorium uczyć Dżesikę czytać i pisać, odpowiedziała ze zdziwieniem, że ona jest zbyt „tempa” i że nie ma czasu. Mam nadzieję, że za odpłatą znajdę kogoś. Rozmawiałam także z dyrektorem szkoły o Dżesice. Był zaskoczony. Dziękował za opiekę i obiecał porozmawiać z nauczycielami, aby pomogli znajdować w szkole dzieci najbardziej potrzebujące. Co piątek chodzę po wiosce, a obok mnie cała gromada dzieci. Odwiedzamy dzieci biedne i rozdaję im słodycze, jak św. Mikołaj. Wierzę, że z Wami zdobędziemy dla Jezusa wielu i pomożemy nie tylko na ciele, ale i na duszy.

s. Rozalia z Balengou

 

Leave a Reply