System szkolnictwa w Kamerunie jest bardzo młody, dlatego boryka się z wieloma problemami. Opiera się na wzorcach francuskich, znacznie wygórowanych jak na afrykańskie warunki.
Analfabetyzm w Kamerunie jest wysoki, zresztą jak we wszystkich krajach Afryki Zachodniej, czyli ok. 50 %.
W szkołach państwowych nauczyciele nie są dobrze przygotowani do pracy pedagogiczno-wychowawczej. Klasy liczebnie są bardzo duże (nawet ponad 100 uczniów) i niewyposażone – nie wszyscy siedzą w ławkach, niektórzy siadają na ziemi lub na przyniesionych przez siebie kamieniach. Książki, zeszyty, różne pomoce są luksusem. Często na całą klasę jest jedna książka. Dzieci używają tabliczek do pisania, posługując się kredą.
Czesne jest dla wielu rodzin zbyt wysokie i nie są w stanie go opłacić.
Różnorodne obowiązki, jakie mają dzieci utrudniają podjęcie nauki. Są to m.in.: zbieranie drzewa na ognisko, noszenie wody do domu, po którą niejednokrotnie trzeba iść kilka kilometrów, praca na plantacji, opieka nad młodszym rodzeństwem, pomoc w pracach domowych, sprzedaż produktów na bazarach. W taki właśnie sposób zarabiają na życie.
W Kamerunie niektóre plemiona, np. Bororo, Baka, prowadzą koczowniczy tryb życia ze względu na wypas bydła, czy przemieszczanie się w lasach. Dzieci z tych plemion nie mają żadnej możliwości uczęszczania do szkół. Jedyną szkołą dla tych dzieci jest twarda szkoła życia na sawannie, czy w dżungli.
Brak motywacji, także ze strony rodziców, nie zachęca dzieci do edukacji. W przyszłości nie ma większych możliwości otrzymania stałej pracy. A zresztą, starsi nie chodzili do szkoły, nie znają języka urzędowego (francuskiego/angielskiego) i jakoś żyją…
Misjonarze, w tym Siostry Michalitki, próbują zaradzić powyższym trudnościom i udostępniają edukację potrzebującym dzieciom, czemu służy dzieło „Adopcji serca” (więcej tutaj).