Ślady pod Krzyżem Południa – „Duchowość wujka” Markiewicza

with Brak komentarzy

Pracując w parafii Matki Bożej Loretańskiej w El Palomar podczas rozmowy z pewną parafianką o ks. Bronislawie Markiewiczu dowiedziałem się, że w Argentynie żyją osoby o nazwisku naszego Fundatora i że ona jest przyjaciółką niejakiej Berty Markiewicz, która mieszka w Buenos Aires. Otóż ta zacna Berta szerzyła potem „duchowość wujka” ―jak miała zwyczaj powtarzać― w otaczającym ją środowisku jak i w swojej rodzinie, której historią zainteresowałem się oczekując, oczywiście, znalezienia pokrewieństwa z bł. Bronisławem.

Rozpocząłem od historii powszechnej XIX wieku. Wówczas to chłopi z Galicji Wschodniej grupami przybywali do Argentyny, która proponowała tanią wykarczowaną ziemię. Jedna z grup początkowo osiedliła się w miejscowości Apóstoles, niedaleko Paragwaju, a potem założyła wioskę Azara powołaną dla przybyszów z Galicji dekretem Prezydenta kraju 21 lipca 1900 roku. Wokół tych ośrodków wyrosły takie osady, jak: Tłumacz, Horodenka, Jezierzany, Trembowla, Kolomyja, Zaleszyczyki, Borszczów i wiele innych. Te nazwy jak drogowskazy pokazują skąd przybyli osiedleńcy tej ziemi.

Krzyż znajdujący się przy wejściu do kościoła parafialnego w Azara, którym w roku 1887 w miejscowości Tłumacz zostali pobłogosławieni emigrujący z Galicji do „Ameryki” jest dziś jedynym świadkiem tamtego bolesnego rozstania.

Wśród opuszczających rodzinną ziemię był młody Jan Markiewicz. Po krótkim pobycie w Apóstoles powraca do Galicji, by w 1901 roku rozpocząć przygodę życia z żoną, dziesięcioletnim synem Marcinem i młodszymi Marysią Anią i Michałkiem w Azara, formującej się malutkiej wiosce przytulonej do Brazyli, zatopionej w ogromnym obszarze Misiones. Potem z Bożej dobroci przyszło na świat 7 innych dzieci. Tak jak w innych rodzinach.

Z Buenos Aires barkami płynęli w górę rzeki Paraná aż do miasta Posadas. Stąd pieszo udawali się do nowej ziemi, której dzikość musieli poskromić pracą i cierpliwością, płacąc niestety bardzo często ogromnymi ofiarami. Wielu zmarło w drodze do tej „ziemi obiecanej”, inni nie znieśli trudów gorącego klimatu. Walczyli z egzotycznymi plagami, zupełnie im nieznanymi i z wyjątkowo niszczycielskimi mrówkami. Choroby i wypadki dziesiątkowały potomstwo, które dzięki Bogu było liczne.

16 letni Antoś widząc chorego dziadka Jana Markiewicza postanawia udać się na koniu do Apóstoles po lekarswo. Nadchodząca burza nie wróżyła nic dobrego. Pomimo tego, Antoś wyrusza. Po drodze ma przekroczyć rzekę Tunas, która podczas ulewy wzbierała nawet do kilku metrów. Wiele razy ją przemierzał. Niestety tym razem powrócił sam koń.

Inne dzieci żegnały ten świat ukąszone przez jadowite żmije, skorpiony i inne złośliwe gady, jak tygrysy czy jaguary. Zabójczą była też tęsknota za ojczystym krajem. Najmocniejsi przetrwali. W tym przetrwaniu, jak zawsze, ogromną rolę odegrali polscy kapłani. W późniejszych czasach umacniał ich w wierze ks. Antoni Sołdyga, wujek michality ks. Jana Sołdygi.

Potomkowie Jana Markiewicza myśleli nawet, że są krewnymi naszego Ojca Założyciela. Takie spojrzenie sugerowały imiona nadane potomstwu: Dominika, Władysław, Stanisław, Zofia, Bonawentura, Michał, Marian, a nawet zawody adwokata czy sędziego, których w tej rodzinie jest wielu. Ale badania genetyczne DNA w 2009 roku nie potwierdziły tego pokrewieństwa.

Rodziny przybyłe do tego nowego miejsca wydały około sto sióstr zakonnych i trzydziestu kapłanów. Czterech wnuków Jana Markiewicza, wśród których było trzech braci, zostało kapłanami, zostawiając niezatarte „Ślady pod Krzyżem Południa”.

Ks. Zdzisław Urbanik CSMA

Leave a Reply