Ślady pod Krzyżem Południa – Ślady więźnia

with Brak komentarzy

– Witam, księże Gino ―pozdrowił mnie młodzieniec, kiedy przybyłem do więzienia słuchać spowiedzi.

– Pamięta mnie ksiądz? Ja mieszkałem naprzeciw kościoła w Morón. Ksiądz mnie przyjął do Pierwszej Komunii św. Rozpoczęło się wszystko kiedy miałem 5 lat. Wówczas mój tato pokazał mi jak czyści się broń, nauczył mnie jak stać na czatach. Nie musiałem iść na strzelnicę, bo on mnie nauczył strzelać. I teraz, jestem tutaj, w więzieniu.

– I jak się czujesz?

– Oczekuję, że mnie wypuszczą, ale brakuje mi jeszcze trochę. Kiedy przez diakona Horacego dowiedziałem się, że ksiądz przyjdzie postanowiłem porozmawiać z księdzem.

– Czyżbyś się chciał wyspowiadać?

– Raczej nie… Teraz nie mam chęci na to… ale niech ksiądz weźmie tę kartkę. Napisałem to dla księdza ―powiedział, wyciągając z kieszeni spodni zmięty papier.

“Pewnego słonecznego popołudnia uciekłem z domu i poszedłem do parafii. Robiłem to wiele razy, przede wszystkim w soboty i niedziele. Ksiądz sędziował mecz ministrantów. Ja zawsze przyglądałem się z boku jak inni grali w piłkę i stawiałem sobie pytanie dlaczego ja nie mogę biegać razem z nimi. Moja mama i mój tato zabraniali mi kolegować się z innych chłopcami. Poza tym nie pozwalali mi wychodzić z domu. Ja denerwowałem się, obrażałem i robiłem im na złość. Mój tato nie miał stałej pracy i gdy przychodził do domu karał mnie i kazał mi sprzątać schowek, który mieliśmy na podwórzu. Tam tato uczył mnie jak czyścić broń. Zamierzałem uciec z domu myśląc, że będę szczęśliwy. Ale nie mogłem, gdyż tato nocami zabierał mnie bym stał na czatach. Takie było moje życie. Aż w końcu kiedy miałem 17 lat uciekłem z domu. Cały tydzień wałęsałem się po miastach z kolegami, aż pewnego razy wpadłem.” Juan Martín González Quevedo.

Czytanie tego świadectwa przypomniało mi ks. Bronisława Markiewicza, który w Trzech Słowach do Starszych w Narodzie wspomina o podobnym doświadczeniu jakie przeżył, gdy był kapelanem więzienia w Przemyślu. Pisał w ten sposób: “…innym razem wypadło mi przygotowywać do pierwszej spowiedzi siedemnastoletniego wyrostka, a już za kilka miesięcy później być jako kapelan w zakładzie karnym, w którym znalazł się ów młodzieniec”.

Po tym wydarzeniu wracałem myślami do tego więzienia gdzie jest tyle przerażających i smutnych historii życia ludzkiego. Historii dzieci Bożych, tak trudnych do uwierzenia, a jednak prawdziwych – stanowiących ślady pod Krzyżem Południa.

 

Ks. Zdzisław Urbanik CSMA

Leave a Reply