Ślady pod Krzyżem Południa – Pojednanie

with Brak komentarzy

Przyszła zapłakana. Głęboka udręka, jaką przeżywała w związku z stanem zdrowia swego ojca, który od kilku dni był w agonii, zmobilizowały ją do poszukania kapłana.

Padre, mój ociec był katolikiem praktykującym, chodził do kościoła, ale w młodości, podczas wojny domowej 1939 w Hiszpanii, zraził się do Kościoła. W brutalnych walkach bratobójczych ginęło wiele osób. Podczas pewnej rozmowy mój ojciec jako młody chłopak usłyszał z ust proboszcza: „w końcu frankiści zabijają komunistów”. W daleką i nieznajomą drogę do Argentyny zabrał ze sobą książeczkę do Pierwszej Komunii św., różaniec i malutką figurkę Matki Bożej z Pilar. Ale już nigdy nie wstąpił do kościoła. Może ksiądz udzielić mu ostatniego namaszczenia?

Bliski odejścia z tego świata i bez widocznych oznak świadomości nie był w stanie wyrazić swej woli pojednania się. Nie mogłem przekonywać go, że miłość i życie wieczne są największymi skarbami, które Bóg nam dał, że wszyscy potrzebujemy przebaczenia i musimy przebaczyć. Nie mogłem dać mu Chrystusa ukrytego w Hostii Najświętszej jako wiatyku i umocnienia na ten ostatni odcinek drogi, która prowadziła go do wieczności.

Kiedy wziąłem go za rękę i szepnąłem mu do ucha, że jestem kapłanem, zareagował. Wypowiedziałem słowa absolucji rozgrzeszającej, która uwalnia od win; namaściłem go olejami świętymi; odmówiłem modlitwę Ojcze nasz, którą on tyle razy w swoim życiu kierował do Ojca Niebieskiego i.., tak jak innymi razy, wróciłem na plebanię. Kilka godzin później, córka przyszła jeszcze raz.

― Księże, mój ojciec odszedł do wieczności. Widocznie czekał na księdza, by pojednać się z tamtym kapłanem.

Przez długi czas przypadek ten chodził mi po głowie. Był to czas, kiedy z wyboru, przez około dziesięć lat nie miałem samochodu. Nie zamknięty w blaszanym pudełku i nie wpatrzony przed siebie mogłem łatwiej nawiązać kontakt z ludźmi. Przemierzając pieszo ulice 40 tys. parafii, jadąc w autobusie czy pociągu codziennie poznawałem ich życie, sposób myślenia i problemy, których każdy miał bez liku i z którymi musiał radzić sobie lepiej lub gorzej. Bo nie ma człowieka, który w swoim życiu nie przeżywałby trudnych i bolesnych chwil. 

W kontakcie z nimi doświadczyłem, że moje intencje, słowa i czyny mają wpływ na każdego człowieka, na jego wierność lub niewierność, że mam moc przekazać miłość Chrystusa innej osobie, że moja posługa otwiera bramy nieba. Nawet gdy nie znam kogoś z powodu odległości czy czasu, jestem z nim zjednoczony w Chrystusie, który przekracza odległości i jest ponadczasowy. Jak wielkie jest moje kapłaństwo, które przez sakramenty św., które sprawowałem, pozostawiało takie „Ślady pod Krzyżem Południa”.

Ks. Zdzisław Urbanik CSMA

Leave a Reply