Ślady pod Krzyżem Południa – Pożegnanie

with Brak komentarzy

Końcem roku 2014 wierni Parafii Matki Bożej Loretańskiej w El Palomar (Ar) komentowali przeniesienie wikariusza. I jak to bywa, wielu szukało odpowiedzi na pytanie dlaczego jest on przeniesiony. Każde wyjaśnienie sprawiało ulgę i uspakajało w jakiś sposób, ale tylko na krótko, gdyż rozpalona ciekawość ludzka, która zawsze w podtekście zawiera znajomość z ciemnościami, chce poznać prawdę.  

Na Mszę św. pożegnalną 14 listopada przybyło tylu ludzi, że kościół, który w jednym rzędzie posiada 25 ławek na pięć osób, wypełnił się po brzegi. Po mszy św. w serdecznej i świątecznej atmosferze na specjalnie przygotowanym wspólnym posiłku wielu wyraziło wyrazy wdzięczności w pieśniach, przemówieniach i wspomnieniach. Byli tacy, którzy podziwiali trzydziestotrzyletniego wikariusza za jego pracę oddanie, a inni…  przeczytajmy.

― Ja nie przychodzę często do kościoła, ale raz musiałam znieść jego półgodzinne kazanie, które było dla mnie torturą ― mówiła, w sposób surowy i bezwzględny, sześćdziesięcioletnia kobieta.― Według mnie było to kazanie strofujące i mało praktyczne dla tej nielicznej grupy, która przychodzi do kościoła, …wydaje mi się, że piekło i potępienie są jego tematami uprzywilejowanymi…, poza tym, po co podnosić głos przepowiadając słowo Boże…, czyste lamentacje…, można powiedzieć, że burza słowna… Mnie poruszają kazania proboszcza krótkie, konkretne i treściwe. I kiedy przychodzę do kościoła oczekuję, by proboszcz odprawiał Mszę św.

― Dziwię się, że pani tu przyszła — odpowiedziała szybko i z temperamentem inna kobieta. — Żegnamy księdza wikarego, rozmawiamy i śpiewamy, a pani przejawia ducha całkiem przeciwnego tej chwili.

― Ja nie mam zwyczaju mówić źle o księżach ― żeby uspokoić sytuację rzekła następna uczestniczka, której syn jest młodym franciszkaninem. ― Powiem tylko, że nasz wikary był bardzo dobrym księdzem, że podtrzymywał na duchu strapionych, że uczył jak ufać Miłosierdziu Bożemu, że potrafił wczuć się w sytuację każdego człowieka i był w stanie zrozumieć jego słabości, że pomagał mu przezwyciężyć jego kłopoty i grzechy, które zagnieżdżają się w sercu każdego. Przestrzegał zatwardziałych grzeszników przed piekłem. Wszyscy dobrze wiemy, że są tacy, którzy tego typu kazań nie akceptują, a pysznym to się nie podoba i nie chcą przyznać się do swoich grzechów i win, o których przypominał nasz wikary, złościli się i wychodzili z kościoła i tym samym potwierdzali, że ten młody kapłan miał rację.

― Zawsze był gotowy słuchać spowiedzi ―dodała odpowiedzialna za liturgię w parafii.

― Przychodziła płacząca nad swoim synem kobieta i on ją pocieszał.

― Widział zagubionego młodzieńca i siadał przy nim i słuchał go godzinami ―wtrącił inny uczestnik pożegnania.

― Tak było całymi dniami i wiele razy bez obiadu lub kosztem odpoczynku…

Podczas tego pożegnania wiele dam miało łzy w oczach, przede wszystkim kiedy na koniec przemówił proboszcz:

― Decyzją przełożonego

nie kończy roku rozpoczętego.

Podejmuje nowe życie,

by znowu siać obficie.

Tamtego odejście

i tego przyjście.

Tutaj, columna Michaëlis

i pro dolorosa eius.

Słowa surowe

na poprawę.

Wody poruszone,

by obmyć myślenia napuszone.

Konfesjonał opuszczony,

ale grzesznik odejdzie oczyszczony.

Nie usłyszymy szumu sutanny,

ale nie zabraknie błogosławieństw udzielanych.

―No tak, Bóg dał Bóg wziął… ― rzekła sześćdziesięcioletnia kobieta i otarła łzy, jako efekt wzruszenia i „Ślady pod Krzyżem Południa.”

 

Ks. Zdzisław Urbanik CSMA

Leave a Reply